LOKALSI
Skończyłem właśnie czytać genialną książkę Andrzeja Andrysiaka „Lokalsi – Nieoficjalna historia pewnego samorządu”. Gorąco polecam! O czym jest ta książka? Z opisu na okładce:
„Nie ma większego mitu w polskiej debacie publicznej niż ten, że samorządność nam się udała. Wystarczy trochę czasu spędzić przyglądając się działalności władzy na szczeblu lokalnym, żeby zacząć dostrzegać macki miejscowej ośmiornicy jak również zmowę milczenia na temat jej istnienia.
Andrzej Andrysiak, który po wielu latach pracy w naczelnych mediach stolicy, został wydawcą tygodnika „Gazeta Radomszczańska”, odmalowuje w “Lokalsach” niepowtarzalny koloryt Polski prowincjonalnej.
Z gracją i dociekliwością opisuje układy i układziki, przekręty i zamiatanie spraw pod dywan, niskie motywacje polityków, łamanie kręgosłupów oraz mechanizmy rządzące samorządem.[..]
Ta książka to opowieść o małych ludziach w małej polityce, historia niewielkiego miasta i uniwersalna historia Polski lokalnej w jednym.”
-– koniec cytatu —
Książka opisuje sytuacje w Radomsku, ale zdecydowana większość przedstawionych w niej spraw dzieje się w prawie wszystkich prowincjonalnych polskich miastach i gminach, w tym – co stwierdzam z wielkim smutkiem – w Górowie.
Dla osób o mentalności niewolniczej ta książka będzie całkowicie niezrozumiała. Będą oni niezdolni do zrozumienia pojęcia wolności, demokracji czy patriotyzmu. Będą oni widzieć w tej książce jedynie zagrożenie dla swojego pozornego dobrostanu. Im odradzam.
Na koniec pozwolę sobie zacytować parę fragmentów:
CECHĄ WSPÓLNĄ WSZYSTKICH SAMORZĄDOWCÓW, których poznałem przez ostatnich kilka lat, jest to, że oni absolutnie utożsamiają siebie z własnym miastem. Z drogą, z chodnikiem. Samorządowcom wydaje się, że gmina, miasto to oni, że to jest tożsame. Miasto to ja. To ja dałem pieniądze na tę drogę. To ja zbudowałem ten chodnik.
Całe gadanie o tym, że jesteśmy wynajętymi do zarządzania fachowcami, to udawanie. To widać podczas rozmów i negocjacji. Część może traktować to jako skróty myślowe, ale po dłuższej rozmowie okazuje się, że oni są przywiązani do tej myśli. Często to idzie za daleko, przeradza się w bardzo osobiste podejście do krytyki. Wielu ma za wąskie horyzonty. Zbyt dużo czasu spędzili w jednym samorządowym miejscu pracy.[..]
JAK ZBIERA SIĘ NOWA GRUPA LUDZI, która robi jakąś stricte obywatelską działalność, to samorządowcy zaraz rozpoczynają śledztwo: czyi oni są. Nasi czy nie nasi. To wynika z tego myślenia, że miasto jest moje. A skoro jest moje, to powinni działać w ustaleniu ze mną. A może chcą mi zagrozić? Albo coś ode mnie wyegzekwować? Czy ja mam na nią wpływ?
To jest zazdrość wobec obywatelskości. Samorządowcy odbierają obywatelskość jako konkurencję. Ona nie jest związana z władzą, tylko konstytuuje się poza nią, więc jest zagrożeniem. W sprawach kontroli samorządy są bardzo kreatywne.
Gdy powstaje nowa grupa, fundacja bądź stowarzyszenie, potrafią wpuścić do niej kreta. Każdy nowy projekt polityczny lub obywatelski, który nie ma wyrazistego lidera, jest narażony na próbę przechwycenia go przez starą gwardię.
Sieć układów, powiązań, sympatii, niezależnie od trafności decyzji politycznych, jest silna. Nowy konkurent jest niewygodny dla wszystkich, więc jest naturalnym wrogiem. Układ się usztywnia i występuje przeciw. Po co samorządowcowi, który chce zarządzać, a nie realizować wizje, krytyk, który będzie mu wytykał błędy? Zwłaszcza gdy ma masę urzędników, którzy nie są fachowcami, popełniają błędy i których trzeba wciąż kontrolować, czy czegoś nie psują.
TO JA PRZYPOMNĘ HISTORIĘ Z Nad Niemnem, z XXI wieku. Był sobie młody dziennikarz, który miał swoje ideały, wartości, o które chciał walczyć, ale pan hrabia go zaprosił na polowanie. I dziennikarz poszedł. Spędzili ze sobą fajny czas. A potem pojawiła się sytuacja, że hrabia został oskarżony o jakieś malwersacje. Wezwał dziennikarza i powiedział: przypadkiem tu nic nie wypisuj. To jest ten mechanizm. Lokalność determinuje bliskość kontaktów, a w konsekwencji relatywizowanie problemów czy afer. W skali Polski powiatowej mamy ogromny problem z mediami. Trudno o niezależność.
—
Grafika stworzona przez Sztuczną Inteligencję (Bing Image Creator) przedstawiająca osobę o mentalności niewolniczej, pochyloną nad miską ryżu, oraz niewolnika uwalniającego się z kajdan. Takie oto skojarzenie miała SI po lekturze powyższego tekstu